Na ostatnie urodziny dostałam od męża palnik do creme brulee. Musiałam go od razu wypróbować. Powiem Wam szczerze, że jak na mój pierwszy raz było całkiem smaczne i nawet udało się zrobić chrupiącą skorupkę :)
Składniki:
(2 foremki)
- 4 żółtka,
- 1/4 szklanki brązowego cukru + ok. 2-4 łyżki (do posypania) + 2 łyżki na ozdobny chrupiący karmel,
- 330 ml śmietany 30%,
- ekstrakt z wanilii lub laska wanilii,
- do ozdoby świeże owoce np. truskawki i chrupiący karmel.
Wykonanie:
Na małym ogniu gotujemy śmietanę z cukrem. Dodajemy ekstrakt z wanilii, bądź wyłuskane łyżeczką ziarenka z przeciętej wzdłuż laski wanilii. Gdy śmietana na brzegach zacznie się gotować zdejmujemy z ognia, studzimy. Żółtka ubijamy mikserem przez ok. pół minuty (ale nie na puszystą masę). Następnie dolewamy ciepłą śmietanę (po łyżce lub malutkim strumieniem), cały czas miksując na małych obrotach. Ma on być gładki i błyszczący. Piekarnik nagrzewamy do 100 °C.
Napełniamy ceramiczne foremki do zapiekania masą (najlepiej przelać ją
przez sitko). Foremki stawiamy na płaskiej kwadratowej blaszce do
pieczenia (z zestawu z piekarnika). Pieczemy
przez ok. 50 min. Krem powinien być ścięty. Wyjmujemy, studzimy. Następnie
wkładamy do lodówki na kilka godzin, najlepiej na całą noc. Po
wyjęciu schłodzonego deseru posypujemy równą warstwą cukru (ok. 1-2 łyżki
na 1 foremkę) i opalamy palnikiem do creme brulee (niewielkim płomieniem). Cukier się rozpuści,
zrumieni i utworzy się charakterystyczna karmelowa skorupka. Mała rada
deser najlepiej jeść deser po lekkim ostudzeniu, gdyż palnik nagrzewa foremkę. Nie
wkładamy już ponownie do lodówki, karmel straci wówczas właściwości
chrupiącej skorupki. Ozdabiamy świeżymi owocami, zastosowałam truskawki, co prawda jeszcze
nie polskie ale prezentują się pięknie. Do tego zrobiłam karmel, który
wylałam na papier do pieczenia, gdy wystygł utworzył się fajny chrupiący
efekt.
Chrupiący ozdobny karmel:
2 łyżki brązowego cukru wsypujemy na rozgrzaną patelnię. Grzejemy do stopienia. Taką płynną konsystencję wylewamy na papier do pieczenia. Po wystygnięciu delikatnie podważamy nożem od papieru.
Chrupiący ozdobny karmel:
2 łyżki brązowego cukru wsypujemy na rozgrzaną patelnię. Grzejemy do stopienia. Taką płynną konsystencję wylewamy na papier do pieczenia. Po wystygnięciu delikatnie podważamy nożem od papieru.
Pięknie wyszło i świetne zdjecia!
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńJak tak wspominasz swój pierwszy raz (przepiękne zdjęcia, skorupka wygląda pysznie) to mi się mój przypomniał. Pewnie źle trafiłam, bo creme brule jadłam w kawiarni, w Polsce, słyszałam, że ponoć właściwie przyrządzony jest niebiańsko pyszny. Hmm, może ten był źle. Uwielbiam jajka, omlety zwykłe, biszkoptowe, właściwie jajo pod każdą postacią, curdy (też jajo), a ten deser jakoś do mnie nie przemówił. Pieczony kogel mogel to nie moja bajka. Ale Twojego z chęcią bym spróbowała, żeby się przekonać że się mylę :)
OdpowiedzUsuńtrzeba jeszcze raz spróbować może podpasuje :)
UsuńPrzepięknie wygląda. jak dobrze zrobiony to chyba mój ulubiony deser <3
OdpowiedzUsuńsuper prezent od męża ! pozazdrościć :)
dziękuję, oj tak super prezent :)
UsuńUwielbiam! Sama jednak jeszcze nigdy nie robiłam... Super Ci wyszło :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuń